piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 5.

Przez 3 bite dni,Jennifer nie odezwała się ani słowem. Właściwie to w ogóle jej nie widziałam. Nie chodziła do szkoły, no ale co w tym dziwnego. Jeszcze troszkę i zakończenie roku szkolnego. Dokładnie dziewięć dni, które zlecą najszybciej jak się da. Za nim się obejrzę, będę się wylegiwać na zaplanowanych wakacjach nad Morzem czarnym. Położyłam się spać, coś po 23, jednak 6 godzin później obudził mnie telefon. Zdziwiłam się, bo gdy zerknęłam na ekran, było wyświetlone zdjęcie Broke.

Nie chętnie odebrałam.
-Tak słucham.
-Yyy. Natalia?
-No tak. O co chodzi?-nie poznawałam głosu w słuchawce.
-Z tej strony Lizzy. Lokatorka Jenny. -Mówiła bardzo nie pewnie.
-Więc, po co do mnie dzwonisz?
-Przyjaźnisz się z nią, tak? -zapytała.
-Nie. -odpowiedziałam momentalnie.
-Ok. Widocznie chodziło o kogoś innego. To na...
-Przyjaźniłam się z nią. -Przerwałam jej w środku zdania.
-Nie wiem, czy to dla Ciebie nie będzie szok, ale Jennifer nie żyje. -głos zaczął się jej lekko załamywać.
-Kłamiesz! -krzyknęłam.
-Niestety nie. Zabiła się. Zostawiła dla Ciebie list. Tam prawdopodobnie wyjaśniła dlaczego.Przywieść Ci go? ... Natalia?... Nati?...
-Jak byś mogła. -Powiedziałam z płaczem w oczach.
Zeszłam oszołomiona na dół. Tata był już w pracy, a mama zapewne spała. usiadłam na fotelu i podparłam
łokcie o stół i złapałam się z głowę. Powoli dochodziło do mnie, że ona popełniła samobójstwo.
-To moja wina. Mogłam się z nią wtedy spotkać. Nie doszło by do żadnej kłótni. -mówiłam pod nosem.        
Wiedziałam, że nie pójdę dzisiaj do szkoły. Po 15 minutach do drzwi zapukała Liz. Była tak samo zapłakana jak ja.Przytuliłyśmy się, chociaż ledwo co ją znałam.
-Wejdziesz? Napijesz się czegoś. -zapytałam, ocierając łzy.
-Chętnie.           
Zaprowadziłam ją do kuchni i zaparzyłam kawę. Trwałyśmy chwilę w milczeniu, w końcu Lizzy wyciągnęła z torebki koperte. Z oczu leciało mi coraz więcej łez.
-Ja już pójdę. Chyba pojadę dzisiaj do rodziców i sprzedam dom, bo nie mogę przebywać już w tamtych ścianach. Rozumiesz mnie prawda?
-Tak, tylko mam takie małe pytanie. Mogła bym przyjść ostatni raz do jej pokoju.
-Jasne. -uśmiechnęła się i położyła klucze na kuchennym blacie. Chwilę potem usłyszałam zamykające się drzwi. Machałam kopertą zastanawiając się czyją otworzyć. Robiło mi się słabo, ręce bardzo się trzęsły. Delikatnie otworzyłam kopertę i wyciągnęłam kartkę. Po przeczytaniu pierwszego zdania nie dałam rady więcej przeczytać.Napisała `Przepraszam.`. Schowałam list z powrotem do koperty i pobiegłam na górę. poczułam mocne szturchanie.
-Wstawaj. -krzyczała mama.
-Nie! -Od krzyknęłam jak wyszła z pokoju.
-Jak to nie? -weszła znowu, bardziej zdenerwowana.
-Jennifer nie żyje ! - Odwróciłam się w jej stronę z krzykiem.
-Jak to...nie żyje? -powiedziała pytająco o wiele cichszym tonem.
-Zabiła się. -powiedziałam i znowu zaczęłam płakać. mama wybiegła z pokoju. Najprawdopodobniej z płaczem.
Miała w nocy wylot do LA w sprawach służbowych. Miałam zostać sama. Przełożyłam się na drugi bok i zasnęłam z wycieńczenia. Wstalam o 01:00. Zabrałam dziesięć złotych z oszczędności. Założyłam bluzę i
 spodenki. Wyszłam z domu. Szybkim tempem poszłam na przystanek. Chciałam pojechać do domu Jennifer
i tam w spokoju zasnąć. Wsiadłam do Autobusu. Jechaliśmy ,a droga wydawała się nie mieć końca. Ulice były na tyle rozświetlone, że w połowie drogi zorientowałam się, że to nie ta trasa. Końcówka miała przystanek przy parku. Nic innego nie mogłam zrobić. Po prostu wysiadłam i skierowałam się przez drzewa. Założyłam kaptur i szłam piaszczystym szlakiem. Kręciło mi się w głowie, postanowiłam usiąść na drewnianej ławeczce obok stawu. Pamiętłam doskonale to miejsce, jak w czasie lekcji zrywałyśmy się do tego parku.
Znowu zaczęłam cicho szlochać, tak na wszelki wypadek, żeby nikt nie usłyszał. Spojrzałam w dół i zobaczyłam zbitą butelkę od piwa. Podniosłam jedno i tak dla sprawdzenia , raz się przecięłam.Nic nie czułam, żadnego bólu. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego ,że coś zrobiłam źle.Krew zaczęła się lać na prawdę w dużych ilościach .

Poczułam ,że słabnę i upadłam na ziemię ,a z ręki cały czas lała się krew. Zamknęłam raz oczy i gdy chciałam je znowu otworzyć widziałam ciemność. Słyszałam kroki, czyjś głos i nic więcej. Totalna pustka.





2 komentarze:

  1. OJEJKU!!
    :(
    JAK CZYTAŁAM TEN ROZDZIAŁ CIĄGLE MIAŁAM CIARKI NA CAŁYM CIELE !! ♥♥
    :( :'( :'( :'( !!
    PRZEPIEKNE!...

    OdpowiedzUsuń